... gdy nie działa główne forum Warhammer PBF
Ruszyliście trójką wgłąb miasta. Chłopak odzywał się co chwilę wskazując na różne rzeczy i łamanym reikspielem opowiadając jakieś bajki i inne nie warte uwagi rzeczy. W końcu zatrzymał was i wskazał na coś co wygląda jak urząd.
- Tu mogą ci co język wasz znają. Szukać.
Offline
(Mam pisać Sajmon czy niech będzie, że wiem, że pisze się Simon?)
- A więc Simon, Rodrigo i Hurgar. Daleko razem zajdziemy - uśmiecham się i kieruję się do urzędu. Mam nadzieję, że faktycznie spotkamy kogoś, z kim można porozmawiać.
Offline
Kiwnął głową i ruszył przed siebie pytając pierwszą lepszą osobę. Potem wskazał na was. Osoba szybkim krokiem oddaliła się, jakby zaraz miała po kogoś pójść.
No i faktycznie - przyszła. Mężczyzna wygląda na uczonego i ma monokl w prawym oku. Podszedł do was i spytał idąc:
- To wy jesteście ze Starego Świata? - lekko łamanym reikspielem.
Offline
- Brzmi jak opowieść zagubionych dzieciaków w lesie. - odparł i zaśmiał się głośno. Po chwili spoważniał.
- Ja też muszę się wydostać stąd. Droga wodna nie wchodzi w grę. To pewna śmierć. Mostu do Bretonii też nie wybudował nikt. Tak czy siak, chyba będziemy to tkwili do końca życia. Ja na Albionie mieszkam już parę lat.
Offline
(Albiończyk, si)
- Arbogast, do waszych usług. - odparł i skłonił się lekko.
Arbogast jest człowiekiem koło pięćdziesiątki. Ma głębokie zmarszczki, siwiejące wąsy. Nie nosi brody. Ma monokl na oku, w miarę wysoki i kościsty. W ładnym stroju, dość bogatym. Chyba się tu nieźle dorobił.
Offline
Widać, że raczej przyda nam się jako informator, nie towarzysz. Jeżeli wybierze się z nami w podróż, to my będziemy musieli martwić się o niego. Zobaczymy
- Pytanie ogólne: czy masz pomysł, jak wrócić do Starego Świata?
Offline
- To związane jest z magią pradawnych. Starych ras, takich jak Slaanów, które zamieszkiwały tą wyspę od niepamiętnych lat. Tworzyli oni... hm... Węzły Mocy. Miejsca magiczne poukrywane w ich... hmm... domostwach na całym wielkim świecie. Wiem, że w północnym Albionie, na głębokich moczarach jest takie miejsce. Pradawne ruiny...
Offline
- Slyszalem historie o wezlach mocy. Ale nie wydaje ci sie, ze bezpieczniej byloby po prostu wyruszyc w wedrowke ladem? Nie szybciej, ale na pewno bezpieczniej. Nie mam zaufania do tych wezlow mocy - ponowie spagladam na Rodrigo.
Offline
- Będą wiedzieli, że możemy zrobić to samo. Wybić ich, gdy już nie będziemy potrzebować ochrony i zabrać wszystko. - odpowiedział wzruszając ramionami. - Zaryzykowałbym, ale dobrze wybrał.
Arbogast kiwnął głową i rzekł:
- Przygotujcie się. Nie traćmy więcej czasu.
Offline
(Na GW było zajebiście ;)
- Ciekawe. A na co się dzieli? Mógłbyś trochę nas podszkolić, pierwszy raz tu jesteśmy - mówię, kierując się w stronę wyjścia. Trzeba powoli zbierać się do drogi, ale najpierw powinniśmy wyspać się i najeść. Kto wie, kiedy będzie następna ku temu okazja...
Offline
- Na blaszki. Czyli mniejsze sztabki. Jedna sztabka to 10 blaszek. A co więcej...
Nagle z zewnątrz dobiegł was odgłos huku jakby ktoś wystrzelił z wielkiej armaty. Oraz krzyki ludzi. Coś się dzieje...!
Offline
Ruszyłeś w kierunku portu, Rodrigo biegł tuż za tobą.
Gdy dotarłeś na miejsce zobaczyłeś coś niespodziewanego, w porcie stały 3 nowe statki, każdy z nich miał na fladze czaszkę na czarnym tle, pod którą były skrzyżowane dwie szable. Tak, to byli piraci, widziałeś jak z każdego statku wybiega chmara odzianych w łachmany awanturników, większość z nich miała pistolety. Oddziały straży miejskiej padały jeden po drugim, faszerowane pirackim ołowiem. Po chwili usłyszałeś wrzask chłopaka:
-Aba, aba da Pirate, ruuun!
Kątem oka zobaczyłeś, jak chłopak zaczął uciekać w głąb miasta.
Offline
Zacząłeś biec, niestety nie mogłeś dorównać chłopakowi - ach te krasnoludzkie nóżki. Mlody oddalił się jedynie o jakies 40m i zobaczyłeś, że stanął, podbiegłeś bliżej i zobaczyłeś co jest tego przyczyną. Przed chłopakiem stało dwóch piratów, każdy z nich trzymał w ręce pistolet i szablę. Jeden z nich uniósł skałkowiec i wycelował w chłopaka...
-Uwaażaj! - krzyknął Rodrigo.
Stało się, ogłuszający huk, kępa dymu, chłopaka aż odrzuciło do tyłu, upadł na ziemię martwy. Stałeś i patrzyłeś jak młodemu wylewa się z mózgu różowa substancja, zobaczyłeś też, jak lądują koło ciebie 4 palce, ale to nie są palce chłopaka.
-Fak, rha my hand! - krzyknął jeden z piratów.
Ostatnio edytowany przez Esgarot (2011-04-17 21:46:06)
Offline
Rodrigo rzucił się w stronę zaułka kiedy rozległ się kolejny strzał odłupując kawałek ściany domu koło głowy Tileańczyka. W porcie trwa walka na całego. Mieszczanie uciekają. Niektórzy chwytają broń. Słychać okrzyki bojowe.
Offline
Minęliście się w biegu. Zobaczyłeś kątem oka jak kula z pistoletu drasnęła ramię tileańczyka. Ten zawył, potknął się i z impetem wtoczył do przeciwległego zaułka. Szybko usiadł plecami do ściany i zaczął kurczowo ściskać powierzchowną ranę...
Offline
Poczułeś ruch za twoimi plecami i Rodrigo zareagował instynktownie i nieziemsko szybko. Pchnął mieczem nad twoim ramieniem i usłyszałeś jak ostrze wbija się w mięso. Martwy pirat padł ciężko drgając w konwulsjach z bólu.
Offline
W kieszeni znalazłeś korek od butli, parę złotych monet, lecz takich których nigdy nie widziałeś... to nie złote korony. Jest tam też prochownica z prochem strzeleckim. Przy pasie ma pistolet skałkowy i trzy noże do rzucania, oraz na plecach nóż o szerokiej głowni, niemal rzeźnicki.
Offline
Dobiegłeś do Aborgasta, który już unosił rusznicę.
- Piraci atakują Penzance! - krzyknął w twoją stronę jakbyś tego sam nie zauważył.
Zobaczyłeś po prawej, że uliczką biegnie trzech piratów, zarośniętych, wściekłych i spalonych słońcem na twarzach. Mają dziwne miecze, wykrzywione lekko do tyłu o szerokiej głowni.
Offline
W tym momencie Aborgast wystrzelił i chybił. Pirat dobiegł do niego i zaatakował, ale stary człowiek zasłonił się rusznicą parując nią cios!
Niedaleko Rodrigo prawie upadł parując inny cios drugiego pirata.
Trzeci rzucił się na ciebie, uniosłeś więc tarcze i sparowałeś. Cudem udało ci się tez sparować niespodziewany cios noża, który mierzył w twój brzuch!
Offline
Skurczybyk okazał się być szybki. Uskoczył w tył i zaatakował rękojeścią szabli. Ty uniknąłeś robiąc krok w bok, złapałeś go szybko, lecz zbił on twoje łapy szybkim ruchem łokcia.
W tym momencie Rodrigo znalazł na ziemi topór, zbliżył się i z rozmachu (jak gość grający w golfa) wbił go w bok kolana pirata. Ten ryknął, padł na ziemię i rozpłakał się z bólu. Rodrigo zdeptał mu twarz buciorem.
Offline
- Wiedziałem, że do tego dojdzie! Przegięliśmy z tymi ciałami piratów na palach w porcie. Zdenerwowaliśmy ich. Sprowokowaliśmy! - biadolił Aborgast.
Rodrigo podbiegł do ciała Simona i starał się je zarzucić na plecy.
Offline
- Jesteście głupcami, ale nie odwrócisz tego, co już się stało! Musimy stąd zniknąć, i to jak najszybciej. Musimy zrobić zapasy na drogę. Gdzie jest dzielnica sklepowa? Wątpię, żeby coś tam zostało, ale jeżeli będziemy mieli szczęście, to znajdziemy chociaż jedzenie i wodę.
Offline
Pobiegliście uliczką i skręciliście parę razy. Niektóre budynki w porcie płonęły. Chyba sztolnie... może to specjalnie?
- Znam... - wydyszał Aborgast. - ... pewnie... miejsce... gdzie... uff... gdzie pakują.... worki z... mięsem... baranina... weźmiemy... parę na drogę... ufff...
Offline
Wpadłeś do środka. W ciemnym pomieszczeniu pachnie jedzeniem, a przez uchylone drzwi w rogu widać główną salkę i ladę kupca. Nikogo jednak tam nie ma.
Wszędzie stoją skrzynie, pod sufitem wiszą kiełbasy.
Offline
Północna brama okazała się być najdalszym punktem w położeniu co do portu. Ludzie zrobili tu barykady z wozów by bronić ulic przed szturmem piratów. Wpadliście na taką barykadę! Cholera, tędy się nie da! Nie chcą przepuścić!
Offline
Aborgast wspiął się na skrzynie i zaczął coś pokrzykiwać do straży. Ta zrobiła ruch rękoma znaczący zapewne to, że nie ma teraz odwrotu i ucieczki. Trzeba walczyć o swe miasto... Aborgast załamał ręce.
Offline
Biegną ulicą znowu z prawej. Jesteście odsłonięci!
Trafiłeś go w nogi, lecz ten nie upadł. Zaatakował szablą, ale sparowałeś cios! Rodrigo wyprowadził cios rozwalając nogę przeciwnika. Ten dalej jednak stoi...
Nadbiega dwóch. Jeden ma morgensztern, drugi szablę.
Offline
(:D no to niech będzie Abo. Abor to jak do psa)
Stary wystrzelił ale znów nie trafił... co za marnowanie prochu. Twój kontratak się nie udał, ale Rodrigo wyprowadził szybkie, boczne cięcie mieczem rozchlastując pierś wroga!
Offline
Cholera. Szybki jest skubaniec. Idzie mu o wiele lepiej, niż walka prawą ręką... Może sam nie wiedział, że jest leworęczny. (Albo odwrotnie, nie pamietam)
Zamachuję się na najbliższego pirata, po czym uważam na jego kontrę.
Offline
Wszyscy walczyliście ramię w ramię. Strażnicy walili pałami przez łeb, Abo atakował co chwilę swoim obuchem, Rodrigo szybko ciął mieczem. Słychać było tylko szczęk stali, krzyki a krew burzyła się w żyłach. Ty byłeś za wolny, starzałeś się... parowali twoje ciosy i wyprowadzali swoje. Udawało ci się jednak unikać.
Offline
Piratów jest pięciu. Zaatakowałes pirata obok obuchem miażdżąc mu klatę. Padł na ziemię i zaczął się odczołgiwać a z ust trysnęła mu krew. Rodrigo oberwał niedaleko ciebie i kopniakiem obalił wroga na ziemię. Rzucili się na siebie.
Offline
- Jeśli mają to pewnie zaszyfrowane. - rzucił Abo zarzucając rusznicę na plecy.
Rodrigo klęknął i coś wyjął z płaszcza pirata.
- Cóż to, hombres? - pokazał wam dziwny woreczek z proszkiem i czymś w rodzaju dwóch krzemieni na górze.
Offline
- Wygląda mi na petardę albo ładunek wybuchowy. - rzekł Abo i schował przedmiot.
Przebiegliście do północnej bramy i wybiegliście za miasto. Widoki na pewno byłyby piękne gdyby nie lekka mgła okalająca okolicę. Klif jest daleko po prawej. W oddali góry, puszcze i wzgórza. Niesamowita dzicz i trakt przez dzicz.
Abo idąc dyszał ciężko i rzucił:
- Wielka Bogini jest nam pomocna, mieliśmy szczęście. Powinniśmy złożyć jej jakieś dary jeśli natkniemy się na chram.
Offline
Oddaliliście się od miasta i w końcu spoczęliście na boku traktu prowadzącego donikąd. Wszędzie unosi się mgła, powietrze jest lodowate. Śnieg nie pada.
- Szkoda chłopca. - rzucił Rodrigo i westchnął patrząc na atakowane Penzance.
- A ja czuję się jak dezerter. - dopowiedział od czapy Abo i usiadł na ziemi.
Offline
Lasu nie było, rosło parę drzew i krzewów. Gołymi łapami powyrywałeś to z korzeniami, nabrałeś całą kupę drwa i zaniosłeś do nowego obozowiska. Rozpaliliście ognisko grzejąc się w lodowatym mroku i na otwartej przestrzeni.
Offline
Nie odpowiedział na początku. Podniósł się tylko.
- Nie ruszajcie się! I nie próbujcie uciekać!
Stanął przed wami a jeźdźcy wyłonili się z mroku. Konie parskały i stawały dęba. Zobaczyłeś jak bardzo są spocone i zziajane. Zajeżdżone niemal na śmierć. Przybysze w zbrojach z metalu i skór pokrzykiwali w języku Aborgasta.
Offline
Chwilę milczał.
- Racja - i się cofnął.
Abo westchnął i wyszedł na przód składając broń u stóp. Zaczął coś pokrzykiwać do jeźdźców, wskazywać na was, na siebie i na Penzance. Zauważyłeś, że przywódca konnych co chwilę patrzył wściekle na ciebie. Na resztę twych towarzyszy nie.
Offline
Dwóch jeźdźców na rozkaz dowódcy zeskoczyło na ziemię gniotąc ciężkimi podeszwami śnieg. Zobaczyłeś, że trzymają sznury do krępowania.
Abo zastąpił im drogę mówiąc coś szybko i pocąc się jeszcze szybciej.
Offline
- Jesteś no, krępy i brodaty. A krasnoludy z Albionu przeważnie trzymają po stronie Saksonów. - wyjaśnił i się skrzywił.
Po chwili został odepchnięty przez żołnierza. Rodrigo nagle rzucił się do desperackiej ucieczki.
Offline
Po paru chwilach z mroku wynurzył się Rodrigo ciągnięty za długie włosy przez żołnierza. Klął mocno po tileańsku.
Skrępowali ci łapy z tyłu, to samo zrobili z Aborgastem i Rodrigo. Potem przywiązano do końskich siodeł tak, że musicie iść za koniem jak skazańcy...
Offline
Zaczynałeś powoli rozumieć ich język. Tylko urywki i domysły, ale się uczyłeś słuchając. Niektóre słowa mieli podobne. Rodrigo szedł i krzywił twarz co chwilę, gdyż pewnie mocno capiło z końskiego zada.
Offline
Mówią coś o Saksonach i jakimś miejscu. Nie wiadomo zbyt o co chodzi. Komentują też pogodę, takie tam plotki i ploteczki.
Idziecie a śnieg chrzęści pod butami, trzęsiecie się z zimna. Nadchodzi powoli ranek, a zamku nie widać.
Offline
Na dźwięk tego słowa paru rycerzy spojrzało groźne na ciebie, jeden coś krzyknął i smagnął cię powrozem przez policzek. Syknąłeś.
Abo się odezwał:
- Tutejsi wrogowie od lat, pochodzą gdzieś ze Starego Świata albo Norski. Najeżdżają te ziemie na swych statkach wraz z Jutami i Anglami. Krępi, potężni, brodaci i z toporami.
Offline
I tak dotarliście do zamku, do mosiężnej bramy, która rozwarła się gdy rycerze wykrzyczeli rozkazy. Wygląda na to, że prowadzono was do lochów. Wiele osób w zamku (a nie było to chłopstwo, wręcz rycerstwo i rzemieślnicy) krzyczeli obelgi w waszą stronę. Niektórzy jednak kręcili głowami i krzyczeli chyba, że nie jesteś Saksonem.
Offline
Otworzono jedne drzwi, drugie, trzecie. Potem po kamiennych schodach. Zauważyłeś, że bardzo surowo wygląda cała architektura, bardzo prosto i prymitywnie. Na końcu korytarza otworzono drzwi do celi. Ciebie wrzucono do tej po prawej. Rodrigo idealnie vis a vis twojej celi, a Abo gdzieś dalej i głębiej.
Offline
Strażnicy zatrzymali się przed jego celą. Otworzono kratę, usłyszałeś jakieś rozmowy, które prowadzili między sobą. Niezrozumiałe. Po paru chwilach wyszli. Cała sytuacja wyglądała tak jakby jedni strażnicy chcieli pokazać tileańczyka osobie która też tu przyszła, w całkiem bogatym stroju szlacheckim. Opuścili celę, popatrzyli ukradkiem na ciebie i poszli dalej korytarzem.
Rodrigo zbliżył się i oswobodzonymi rękoma rzucił nóż do twojej celi.
Offline
- Bo nikogo do szukania nie mam. Najwyżej kiedyś poszukam ciebie - śmieję się - Albo może się ustatkuję? Kto wie. Ale najpierw musimy jakoś wyplątać się z tego bajzlu, i wolę zrobić to zachowując wszystkie części ciała - wskazuję na swoje brakujące ucho.
Offline
Siedząc i patrząc rozmazującym się wzrokiem na ciemną posadzkę między stopami powoli zapadałeś w sen. Słyszałeś tylko, że Rodrigo nuci jakąś ponurą pieśń pod nosem. Abo się nie odzywał. Głowa zawisła ci na zwiotczałych mięśniach karku i zapadłeś w sen.
...
Obudził cię zogniskowany, ostry ból w resztach twego ucha. Coś się w nie wgryzało zębiskami!
Offline